środa, 10 kwietnia 2013

Lirycznie



Była kiedyś taka piosenka „Przewróciło się, niech leży”. Odkąd Krasnale są na świecie tekst tej piosenki nabrał dla mnie nowego znaczenie. Nie oznacza to, że Perfekcyjna Pani Domu wyszłaby z naszego mieszkania z czarną rękawiczką, ale pewne kanony uległy diametralnej zmianie. Znaczy to więc nie mniej nie więcej, że pewne rzeczy przestały mnie drażnić. Nie doszłam jeszcze do stanu, w którym nie zauważałabym okruszków pod kanapą czy kurzu na książce, ale potrafię odpuścić, jeśli tych okruszków jest tylko parę, a kurz osiadł dzisiaj a nie przed miesiącem. Podobnie z resztkami i papierkami. W czasach przedkrasnalowych nie było mowy o zjedzeniu i pozostawieniu skórki od banana czy woreczka po chrupkach na blacie przez chociażby ułamek sekundy. Teraz może tam pozostać do pierwszego wolego momentu, który wypada czasami za godzinę.
Była kiedyś taka piosenka „..i nawet kiedy będę sam…”. Teraz i na nią patrzę inaczej, bo właśnie zaczyna do mnie docierać, że sama to ja już rzadko będę. W hołdzie Zaślubionemu napisać muszę, że dba on o zdrowie psychiczne małżonki swej, wysyłając mnie regularnie na dwugodzinne wietrzenie umysłu. Podczas tych sesji tak naprawdę nie wiem co ze sobą zrobić. Słucham radia, a właściwie Antyradia i połowa żartów mi umyka, bo jakaś ostatnio jestem rozkojarzona. Potem jadę autem w tempie niedzielnego kierowcy, bo jakoś szybciej nie ma po co. W pierwszym tego typu bytowaniu pozakrasnalowym poszłam nawet na zakupy, podczas gdy Zaślubiony, a ojciec Krasnali, wybrał się z synami swoimi na badanie krwi. Szum się zrobił w laboratorium, bo sam tata, taki dzielny, BEZ MAMY z dziećmi, DWÓJKĄ, przyszedł. Na magiczne pytanie GDZIE MAMA (w domyśle wyrodna kobieta, zostawiająca dzieci dzielnemu mężczyźnie) Zaślubiony postanowił bronić PRu małżonki krótkim stwierdzeniem „u lekarza”. Także z wizyty u lekarza mama dwie sukienki przyniosła, więc wynik całkiem udany. Ale ja się pytam czy mnie kiedyś ktoś zagadnie, jak sama będę z Krasnalami pomykała, gdzie tata? Bo jeśli tak, to w ramach rewanżu Zaślubionemu, obronię jego honor i powiem „z resztą dzieci”. Odpowiedź więc już mam, ale i pewność, że pytanie nie padnie.
Była kiedyś taka piosenka „ nie nie nie, nie to nie, mówię nie gdy myślę nie..”. I najchętniej śpiewałabym ją każdemu w twarz, kto jeszcze raz zapyta mnie czy mój poród był planowany na 18 marca. TEGO 18 MARCA.  Wiem, że to śmieszny zbieg okoliczności, że pierwsze skurcze odczułam zaraz po wybiciu północy dnia, kiedy matka może być etatową na rok, ale po kiego grzyba miałabym wyjmować na zawołanie krasnali 4 tygodnie wcześniej?! Rodząc w terminie też wliczyłabym się w tą zabawę. Ale nawet kiedy to tłumaczę widzę w oczach „taaaa, jasne…!”. Niech więc zostanie, że jestem jedną z pierwszych matek drugiego kwartału na rządanie. Jak dla mnie mogę być nawet ósmego.

5 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, że jak dotąd nigdy nie byłam sama z dziećmi u lekarza/ na szczepieniach itp. Może nawet być tak, że to właśnie facet się tu lepiej sprawdzi, bo jest silniejszy, bywa bardziej opanowany itd.. no ale społeczeństwo dziwi się tak wielu rzeczom w kontekście bliźniaków, że czasami ręce opadają...
    A z tymi sukienkami to bardzo dobre posunięcie, Lubię to! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. no szaczun dla Zaślubionego!!!!mój z 1 sztuką nie pójdzie -bo by zemdlał .
    a Twój jeszcze niezły PR zrobił:)
    i dobrze za masz chwile dla siebie :)
    i ciesze się że piszesz :)i to jak:)uśmiecham sie jak czytam :)
    ściskam
    dadacia

    OdpowiedzUsuń
  3. To może zatrudnisz Zaślubionego, bo zadanie PRowca wykonał wzorowo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Miss - i ty masz jeszcze czas na twórczość intelektualną... łomatko.. pełen szacun... Waściwie przeżywam to samo, tylko z niejakim opóźnieniem... tylko fotek stópek jeszcze nie mam (ale nadrobię ;))A jeśli chodzi o macierzyński, to myśmy prawo nabyły 28 stycznia...
    Buziaki dla Krasnali od naszej trójki :*
    Lilonka

    OdpowiedzUsuń
  5. Lilonka, nazwanie tego twórczością jest mocno nad wyrost ;). Z tym macierzyńskim to ja od początku jestem pogubiona...

    OdpowiedzUsuń