Z ręką na sercu, ktoś mi gwizdnął czas. Po kilka godzin z
każdego dnia. Bo niemożliwe, żeby te dwa małe stworzenia powodowały, że muszę
wybierać pomiędzy prysznicem a śniadaniem. Zaślubiony się stara jak może, tyle
że on musi jednak wychodzić do pracy poodpoczywać. Wyszedł nawet z zacną
inicjatywą zabierania Ludzików raz w tygodniu na spacer sam na sam, tak po
męsku, cobym mogła robić co chcę. No i jak poszli to Miss zgłupiała. W tyłku
jej się poprzewracało na te kilka chwil i prawie przez połowę czasu, co to go
mogłam na jakieś pożyteczne rzeczy przeznaczyć to ja łaziłam z kąta w kąt, tak
jakby w kółko. Potem, kiedy odkryłam, że została mi już tylko druga połowa
tego, co miałam zaczęłam wszystkiego po trochu- podreptałam do łazienki poukładać
wreszcie kosmetyki (w połowie przerwane), zrobiłam sobie herbaty, takiej fusiastej,
a nie tej co to na szybko się zalewa torebkę (tylko nie wypiłam), zaczęłam
czytać zaległe maile (tylko nie odpisałam), postanowiłam upiec placek, ale jak
zaczęłam wyciągać wszystkie składniki i potrzebne sprzęty to doszłam do
wniosku, że drugie tyle całego wolnego potrzebowałabym potem na umycie i
pochowanie, więc olałam, włączyłam telewizor, żeby z wyciągniętymi nogami
serial pooglądać, ale wyszło, że już jakiś czas seriali, szczególnie o tej
porze, nie widziałam, więc trochę nie wiem co, gdzie i kiedy, a jak już
wybrałam co i kiedy to nie rozumiałam kto z kim, jak i po co. A jak wpadłam na
to, że w sumie to mogłabym się po prostu zdrzemnąć to mi towarzystwo wróciło.
Za tydzień powtórka, więc chyba sobie wcześniej harmonogram ułożę.
A tak na marginesie to sprzedam lub oddam plecy. Swego czasu
nawet masowane, balsamowane, aktualnie w stanie „do remontu”. Nawet mieszkania
w stanie deweloperskim są chyba w lepszej kondycji…
To może uda Ci się wytargować z Zaślubionym jeszcze jeden dzień w tygodniu na męskie spacery? I powolutku, drobnymi kroczkami, trochę czasu dla siebie uszczkniesz :) A o masowanie, to się upomnij ;)
OdpowiedzUsuńZ wytargowaniem nie byłoby problemu, ale w ramach rodzinnych więzi głównie te spacery zaliczamy w pełnym gronie...
UsuńA masaż...;))
Dobrze znam to nieciekawe uczucie jak w obliczu 2 godzin samej w domu czujesz się jak walnięta obuchem. Zazwyczaj po 3 minutach problemów decyzyjnych idę jednak spać, bo od mnogości wariantów pożytecznych/ potrzebnych/ pożądanych, szybko przegrzewają mi się synapsy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, następnym razem będę mądrzejsza i po prostu się położe. Będzie po kłopocie :)
Usuńhmm - ja potrzebuje czasu na ogarnięcie swojej szafy z ubraniami, bo jakby tam piorun strzelił :-) A kręgosłup też mam do wymiany ;-) zastanawiam się właśnie czy da się go wydłubać widelcem jak te wszywki ;-)
OdpowiedzUsuńSzafa...taaa. Niedługo wszystko się z niej wysypie i wtedy nie będzie przebacz...a mówią, że dzieciom trza przykład dawać. Więc oby Ludziki znalazły sobie poukładane żony, bo Oni to raczej będą chaotyczni ;)
Usuńnastępny raz to ty nie kombinuj nie planuj nie układaj w głowie misternego planu co ty to nie zrobisz w te 2h ,tylko jak drzwi się zamkną-BIEGIEM do łóżka!!!!bez ale to ale tamto ale sramto, olej herbatę książkę serial , do łóżka biegusiem!:)
OdpowiedzUsuńto byłam ja -ta ciodziś spała do 9.15! o .w poniedziałek !za to we wtorek wstaję o 6.00! o :)buzkiii
Biorę do serca! Absolutnie! Czyli w czwartek po pracy Zaślubionego ja śpię!
Usuńoj dylematy, dylamaty mamy co dostała w prezencie trochę czasu dla siebie, ale jak znam Ciebie to następnym razem wykorzystasz ten czas doskonale czy to na spanie, czy na zakupy, czy na sprzątanie ;),.... a może na jogę ;)
OdpowiedzUsuńNa jogę zawsze! Już siedzę na szpilkach w oczekiwaniu! Ona wygrywa nawet ze snem!
UsuńNo kocham cię :)
OdpowiedzUsuń