wtorek, 13 sierpnia 2013

Nigdy nie wiesz co zza rogu wyskoczy



Poszłam sobie na zakupy. Oczywiście nie ma miodu i czas nie kleik, więc poszliśmy całą brygadą. Nie to, żebym miała coś przeciwko Zaślubionemu czy Krasnalom, tak tylko mówię, żeby jasność była, że te zakupy to tak niekoniecznie jak z filmu. Szczególnie, że gusta to my wszyscy mamy inne (Krasnali traktuję jako jedność).
W sklepie pierwszym rzucam się spódnice. Oczywiście długie, bo ani mi w humor nogi odsłaniać, przy każdym schylaniu się, żeby smoka zapodać, tyłek pokazywać, udowadniać, że będąc mną teraz to na opalanie czasu jest średnio mało, a nieopalone nogi to już lepiej se w domu zostawić. No więc sięgam, jak już napisane wcześniej było, po spódnicę w długości maxi, uśmiech pojawia się na mojej twarzy, bo oto i chyba wreszcie kupię sobie coś NIE PRZEZ INTERNET. Ale nie nie, łatwo być nie może, bo już zza rogu wyłania się Zaślubiony z miną, co to pokazuje tylko jedno („Matko jedyna…”), a kiedy ja pytam co o tym sądzi  (o ja głupia, głupia, kolejna nauczka, żeby NIE PYTAĆ) słyszę tylko :
„Idealna, żeby po mieszkaniach chodzić i żebrać albo z taborem cygańskim się zabrać”.
No i lipa, bo jak się już spytało to warto okazać chociaż minimum posłuchu i szacunku, więc odwieszam, a w myślach widzę, jak sama sobie wiadro zimnej wody na łeb wylewam za to, że mi się pytać zachciało.
W kolejnym sklepie rzucam się na buty spragniona nagle nowej pary. Takiej, co to mogłabym w niej brykać popychając wózek, co to pasują do wszystkiego i nawet jak zapomnę wyjść z piżamy to one i do niej się dopasują. A tu czmych i zza rogu Zaślubiony (ja nie wiem co On ma z tymi rogami, ale zawsze zza nich wychodzi) i już bez pytania opinię swoją wyraża wyciągając mi z ręki idealne baleriny i wciskając szpilki, co to już na sam ich widok stopa piecze. I oczyma wyobraźni widzę już, jak kuśtykam po kamykach, pchając pojazd krasnalowy i kupując na progu apteki (wejść się nie da, bom z wózkiem) plastry na odciski, ale za to jestem o jakieś 15 cm wyższa.  Bez porozumienia, bez zakupów, wychodzimy.
Trzy kolejne sklepy okazały się nie mieć nic ciekawego, różnica więc zdań i gustów nie została poruszona, natomiast jeden Krasnal okazał swoje zniecierpliwienie, przez co został zapowzięty na ręce Zaślubionego, mnie więc pozostało pchanie wózka. Lżejszego o Krasnala.  Wykorzystując Krasnala w pozycji pionowej wparowaliśmy do dziecięcego, dział czapki, dwie przymiarki i bach, kupujemy. Krasnal miną nie popierał, ale że brat jego pozostał niewzruszony i nie okazał nic, uznaliśmy, że decyzja o zakupie przegłosowana. Podczas płacenia odezwał się Krasnal drugi, co to jeszcze w wózku był, więc nie pozostało nic innego, jak wziąć go na moje ręce, a do wózka wpakować kurtki, torebkę, zakupione czapeczki i inne rzeczy, których można było się z siebie pozbyć i zachować przyzwoitość. Tak więc Krasnale na naszych rękach, wypełniony wózek pchany przez Zaślubionego i nagle odchodzi ochota na zakupy. Ale ochota przychodzi na świeży sok marchwiowy (ja)/ kawę latte (Zaślubiony). Siadamy więc, ja nawet rozważam deser, ale zamiast tego na stoliku pojawia się kilka pomocy naukowych na ujarzmienie mniejszych. Po 5 minutach nuda, po kolejnych 5 jeszcze większa, wiercenie, wywijanie i usta w podkowę (trzeba Krasnalom zostawić, że zrezygnowały kulturalnie z dźwięku). Sok i kawa pochłonięte na trzy łyki, rachunek zapłacony ze sporym napiwkiem, coby nie czekać na resztę i decyzja o powrocie. Bo w sumie zakupy to można przez Internet. Przynajmniej nikt zza rogu nie wyskoczy.

9 komentarzy:

  1. na zakupy nauczona doświadczeniem że z małżem i potomstwem to se nic nie kupisz ja się co jakiś czas wybieram.. w celach jeździeckich tzn..wiatr we włosach i muza...a w sklepie to stwierdzam ze nic nie ma i wracam do auta..internet ma moc!
    ja rozumiem spódnice,ale balerinek bym nie oddała!!!
    Krasnale będą/są uwielbiani przez kelnerskie środowisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczę się powoli wszystkiego...wiem na pewno, że z Krasnalami to się nie bardzo przed ich posiłkiem opyla iść do kawiarni.

      Usuń
  2. Oj tam, blade jest piękne. Nie mówiąc o krótkim ;)
    Margo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym bladym to jak nie wiem...;)

      Usuń
    2. Pewnie, że piękne. Nie wiem skąd ta moda na opaleniznę.

      Usuń
  3. Zza rogu moze nikt nie wyskoczy w internecie ale ilosc "popupow" na pewno Cie zaskoczy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile tylko będzie się dało znaleźć krzyżyk to i tak może okazać się łatwiejsze ;)

      Usuń
  4. Z butów wygodnych i pasujących do wszystkiego to polecam outlet converse (u mnie jest jakby co, przybywaj). A co do szpilek to trza było brać jak dawali! A może na ten przykład one wcale nie do chodzenia miały być? ;););)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szpilki nie dawali, tylko wskazali do kupna! A conversy z nóg mi nie schodzą, ale jakaś nowa para może by się przydała....outlet mówisz?
    A co do zastosowania szpilek to przez myśl mi nie przeszło coś innego niż chodzenie. To chyba oznaka zasiedzenia krasnalowego...o mamo!

    OdpowiedzUsuń