No więc nienawidzę czytania instrukcji. Szczerze i
dogłębnie. Doprowadzam tym do szału Zaślubionego, który każdy nowy sprzęt opanowuje
do perfekcji poprzez dokładne zaznajomienie się z każdym słowem zawartym w jego
opisie. Także tak, przyznaję, w tej kwestii jestem totalnym ignorantem.
Wychodzę z założenia, że jak się coś zawiesi/zepsuje/pojawi się coś czego nie
będę umiała wyłączyć/włączyć to po prostu poprzyciskam ile wlezie we wszystko w
dowolnej sekwencji, potem to powtórzę w innej, a potem jeszcze w innej i zawsze
coś z tego wychodzi. W najgorszym razie należy wyłączyć z prądu i uruchomić
ponownie, wyjąć baterię i na nowo załączyć lub mocno strzelić tym o ziemię. I
tak, dla przykładu, często wybija nam w kuchni korki (temat na osobny post, ile
mnie się przez to przytrafiło i jak cholernie to wkurza), po ich włączeniu
muszę na każdym sprzęcie ustawiać godzinę. Na kuchence elektrycznej mam sporo
różnych przycisków i jeśli przez przypadek źle nacisnę to idę te korki znowu
wyłączyć, bo nie wiem jak to pozmieniać. Pewnie mogłabym sięgnąć do teczki z
instrukcjami i nauczyć się do czego służą poszczególne przyciski, ale po co?
Przecież i tak potrzebuję tylko tego, co nastawia zegar i odmierza czas
gotowania. Reszta to dodatek. A teczka z instrukcjami to dla mnie kolejna rzecz
z gatunku nietykanych.
Swego czasu Zaślubiony zakupił nowy sprzęt audio. Pisząc
swego czasu mam na myśli jakieś trzy lata temu, ale co tam. Przez ten sprzęt
włącza się radio, telewizor, odtwarzacz CD, płyty DVD i jeszcze Bóg wie co. Bóg
i Zaślubiony. Zdarza się, że włączamy radio, Zaślubiony stwierdza, że nie
działa jeden z osiemnastu głośników (które musieliśmy upchać w naszym pokoju i
to pod określonym kątem względem siebie), ponaciska coś na sprzęcie i niby
działa. I wszystko jest super, kiedy jesteśmy razem, gorzej się robi, kiedy
zostaję sama i chcę obejrzeć film na DVD…tylu przycisków na pilocie i sprzęcie
to ja w życiu nie wciskałam, staram się drogą dedukcji wymyśleć jak z radia
zrobić video i zawsze wychodzi. Raz zajmuje mi to więcej raz mniej czasu, ale
wychodzi. Kłopot w tym, że nigdy nie pamiętam jak to zrobiłam i przy powtórce z
rozrywki kompletnie nie wiem jak się do tego zabrać. Możnaby podpytać
Zaślubionego, ale to wiązałoby się z przyznaniem, że do tej pory wciskałam co
wlezie, a jeszcze wcześniej NIE PRZECZYTAŁAM INSTRUKCJI. Zdarza się, że przy
próbie odpalenia radia następuje też efekt uboczny w postaci dziwnych
wyświetleń na ekranie itp., ale jeśli radio gra to reszta mnie nie rusza- cel osiągnięty.
Więc olać instrukcje, stawiam na spontaniczność!
no tak magiczne przyciski ,ja raz skakałam po pilocie - i zaskoczył:))))))trochę obudowa poszła ale poszło na konto P :)
OdpowiedzUsuńTaaa,dobrze mieć potomstwo. U mnie to jeszcze nie działa, ale jeszcze chwila, jeszcze momencik...;))
UsuńTo jak moja mama. Ostatecznie wzywa mnie, jak już tym chaotycznym klikaniem zawiesi dekoder :)
OdpowiedzUsuńMargo.
Czyli z Twoją mamą bez wątpienia dogadałybyśmy się w tym temacie.
UsuńJa bym ten dekoder z prądu...;)