poniedziałek, 27 maja 2013

Bo rozwój trzeba stymulować



W mądrych książkach i artykułach to piszą, że do dzieci trzeba mówić dużo i stroić miny. Jako że matką chcę być dobrą to codziennie puszczam Krasnalom wiązankę słów, opowiadając im o wszystkim przez co podejrzewam, że ich pierwsze słowa będą brzmiały „Matka, przestań!”. Takie trejkotanie ma też pewien subtelny, aczkolwiek znaczący oddźwięk – zaczynam ogólnie mówić jak do dziecka. Nawet kiedy śpią gadam w przestrzeń, kładąc siatkę na stole w powietrze rzucam „Hopa!”, malując się (zaznaczam, że jestem wtedy w łazience sama) zaczynam tłumaczyć krok po kroku- „teraz nałożymy sobie róż, o właśnie, a teraz tusz, oooo i już…”. Łapię się nawet na tym, że gadam robiąc zakupy… więc, szanowni czytelnicy, jeśli kiedyś zamilknę to pewnie mnie zamknęli.
Z tym strojeniem min to jest jeszcze gorzej. Bo faktycznie efekty daję, kiedy pochylając się nad Krasnalem. Wykrzywiam twarz (zmarszczki mimiczne Welcom to!) i wtedy bach! Krasnal przekręca głowę, marszczy czoło… zastanawia mnie tylko czy jest to okaz zaciekawienia czy też rozmyślania w stylu „Czy ją już zupełnie pogięło?”. Za każdym razem bowiem, kiedy tak się nachylam z wyrazem twarzy jak stwór z ciastoliny oczami wyobraźni widzę, jak wyglądam. Jeśli ktoś z Was nie wie lub ma wątpliwości polecam zerknięcie w lusterko z góry. Ostrzegam tylko, że życie już nigdy nie będzie takie samo.  Tak więc – kiedy idąc drogą spotykacie kobietę z potrójnym ombre, mówiącą do siebie i z miną Plastusia to macie pewność- właśnie się minęliśmy. Pewnie będę jeszcze pchała przed sobą wózek.
Wszystko to dotarło do mnie dzisiaj, kiedy to spędzając kolejny dzień z Krasnalami w oczekiwaniu na powrót Zaślubionego, pokazywałam im widok z okna. To, co rzuciło mi się w oczy to widok trzech mężczyzn naprawiających balkony bloku sąsiedniego. Ponieważ z rusztowania wymienieni Panowie mieli genialny widok na nasze mieszkanie z zaciekawieniem obserwowaliśmy się wzajemnie. Ewidentnie wrażenie zrobiło na nich, że ciągle łażę do okna z dzieckiem na rękach, do tego stroję do niego miny, dziób mi się nie zamyka, a dziecko co pięć minut przebieram (podejrzewam, że wieści o powiciu bliźniaków na rusztowanie jeszcze nie doszła). No więc tak sobie przez te osiem godzin stali, przeżuwali kanapki , popalili papierosy, dwa razy majtnęli młotkiem i zeszli ze zmiany. A ja, zostając niezmiennie od 10 tygodni na tej samej zmianie, doszłam do wniosku, że chyba pozwolę Krasnalom w przyszłości naprawiać balkony.

8 komentarzy:

  1. No i oczywiście musiałam spojrzeć w to lusterko z góry............... to naprawdę wiele wyjaśnia! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A te biedne dzieci muszą patrzeć na to codziennie...i my się dziwimy, że one płaczą ;D

      Usuń
  2. patent z lusterkiem -brawo!!!, i pomyśl teraz o tych Wszystkich "wciskających głowy" w wózek na spacerkach i strzelających "miny dziobaki" do Krasnali.....
    to gadanie z czasem mija.....? ja gadam nadal jak O nie ma to do kotów albo rybek albo sama do siebie ;)))
    dadacia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dziś, dla równowagi psychicznej Krasnali, zakaz wciskania głów w gondolki wózków. Na równowagę mamy za późno, szczególnie jeśli to gadanie nie mija...

      Usuń
    2. przetestowałam lusterko.....hm....już żadnemu malcowi tego nie zrobię;)
      nie powiedziałam wczoraj słowa do rybek :DDD słuchałyśmy muzyki :DDDDDDDD
      dadacia
      koty mnie olały i leżakowały w pościeli

      Usuń
    3. Żeby nie było, z lusterkiem ostrzegałam!A potem się dziwimy, że dzieci mają fobię społeczną;)
      U mnie muzyka leci, ale to tylko zagłuszacz mojego gadania. Kot od dawna przestał na to reagować.

      Usuń
  3. Witaj, nominowałam Cię do zabawy na swoim blogu - zapraszam pod link:)

    http://moc-cynamonu.blogspot.com/2013/05/nominacja-do-liebster-blog-pewnie.html

    OdpowiedzUsuń