Czasami człowiek musi sobie przerwę strzelić. Zdarzają się
przerwy z wyboru, zdarzają się z musu. Moja była po połowie. Rozważane było
nawet piękne zakończenie pisania, bo się ostatnio monotematycznie zrobiło, a
lepiej nie będzie. Pytanie ile można pisać, a co więcej, ile można czytać o tym
samym. No ale póki co pomysł zawieszony. Bo też już ponad trzy miesiące minęły
i tak jakoś na podsumowanie ostatnich tygodni się wzięło.
Po pierwsze to się człowiek psuje. Może jakiś pstryczek mu
się zacina albo gdzieś nie styka, ale jak tylko znajdzie się w pozycji siedzącej,
półsiedzącej, półleżącej, podpartej, a już nie daj Boże leżącej to się wyłącza.
Zero prądu, nul. Świadomość odcięta, usta otwarte, ślina cieknie i brak
kontaktu. Gwarancja już nie obejmuje tego typu napraw, więc zostaje wierzyć, że
minie albo sprzedać się na allegro z opcją „używane”.
Po drugie każda migająca, zaczepiająca, oznajmująca reklama
internetowa kierowana bezpośrednio do mnie jest o łóżeczkach, pieluchach,
grzechotkach albo śliniakach. Konkluzja jest jedna – dla świata konsumpcji
spisana jestem na straty. Tak więc od dzisiaj rzeczy będę nosiła zawinięte w
pieluchy, jeździć będę na łóżeczku, dzwonić będę z grzechotki, a ubierać w
śliniaki.
Po trzecie człowiek porannego prysznica nie bierze, on go
dosłownie spotyka w przelocie. Zaczyna nawet myśleć o namydleniu się podczas
szybkiego przełykania zbyt ciepłej (bo właśnie zrobionej, a potem nie będzie
już kiedy pić) lub zbyt zimnej (bo nie było kiedy pić wcześniej) kawy
(oczywiście zbożowej). Pogania w myśli wodę, żeby szybciej leciała, ręcznik,
żeby szybciej suszył i przeklina balsam, bo po tylu latach przyjaźni dalej nie
chce się wsmarować sam.
Po czwarte śniadanie, obiad, kolację, podwieczorek i deser
je się razem w jednym posiłku wieczorem, kiedy 50% rodziny śpi. Potem robi się
niedobrze, więc luz, minie na wieczór i w sam raz…
Po piąte sztuka zgrabnego pakowania rzeczy i ograniczanie
ilości przedmiotów wynoszonych z domu na spacer/wizytę to taka sama iluzja jak
lek na cellulitis. W obu przypadkach nie działa. Ja naprawdę nie wiem jak to
jest możliwe, ale ilość rzeczy wkładanych, potem wyciąganych, znowu wkładanych
(zwykle ilość się nie zgadza i potem trzeba wracać w opuszczone wcześniej
miejsce po sztukę zapomnianą) jest trylionowa. Myślę o zakupię rikszy albo
małego wielbłąda, ktoś to przecież tachać musi, a mnie niedługo plecy pękną,
więc na niewiele się przydam.
Po szóste każdy lubi łysinę, prawda? Bo moja głowa chyba
właśnie postanowił wyzbyć się ubrania. Codziennie striptiz, a ja poszczególne
części garderoby wyciągam garściami.
Po siódme im większe Krasnale tym większe współczucie
wzbudza się wokoło. Już nie tylko gimnazjaliści komentują. Pytania „i jak?”, „dajesz
radę?”, „jest ciężko?” uważam już za retoryczne.
Po ósme chociażby nie wiem jak się zaklinało, starało i
straszyło, mieszkanie się samo nie chce posprzątać za nic. Nie działają groźby,
opuszczenie, nie działa olewanie. Ono złośliwie pozostaje nietknięte, co
najwyżej wyskubie z siebie jeszcze ze sto kłaczków.
Po dziewiąte wyprasowane ubrania to się widzi na bezdzietnej
sąsiadce i na swoich dzieciach. Siebie i tak się nie ogląda, więc w sumie bez
strat.
Po dziesiąte jak mnie ktoś w nocy obudzi (musiałby się tylko
wbić w te przerwy między niespaniem) i każe zanucić jakąś melodię to na mur
beton będzie to melodyjka z bujaczka. Myślę, że tak samo ma sąsiad, z którym
mamy okno w okno. Upały są, okna otwarte, a muzyczka się niesie. Krasnale ją
kochają to my niewiele mamy do gadania. Zresztą i tak już się pogodziłam z
utratą kontaktów sąsiedzkich, więc co mi szkodzi.
Po jedenaste czas na pisanie mocno się skraca…
Ps. Co z tym facebookiem? Zakładać? Tylko w sumie po co blogowi profil na portalu? Bo po dwunaste traci się bystrość umysłu chyba.
Melodia z bujaczka (:-)))) padłam, miałam to samo z karuzelką!!)
OdpowiedzUsuńNa wzmiankę o Twoim zaprzestaniu pisania struchlałam, ejjj. Czytanie Twoich wpisów to czysta przyjemność :-)
Profil zakładać, nie wahać się!
Taaa, karuzelka, to też będzie mi się śniło po nocach...a z tym pisaniem to sama wiesz, jak jest ;)
UsuńTofik ja Cie zaklinam nie przestawaj pisać!!!ja czekałam na ten wpis jak i na poprzednie z utęsknieniem !:)wiem ze nie jest lekko ale ja dziś dzięki Tobie roześmiałam się kilkakrotnie-przy allegro,balsamie,reklamach, spacerach..no a bujaczek na molekuły rozbił mnie :)
OdpowiedzUsuńTy Broszki i Garfomanka MACIE PISAĆ !!!NO :)i słuchać mi się tu ;)
i na fesa-lajkowac bedziemy :)
ściskam
dadacia
(będę musiała podpis zmienić bo za wiele osób zna mój nick prywatnie a tu się publicznie robi ;)
Dadacia, jeśli Cię rozśmieszyłam to stanowczo nie mogę przestać pisać!!!!! :)
UsuńMiss,jak Ci lutne to Ci się odechce przestawiać pisać!S motyw z melodyką rządzi,prawie zachlysnelam się kawa ze śmiechu!
OdpowiedzUsuńChętnie nadstawię drugi policzek :)
UsuńJakie zaprzestanie???? Ja rozumiem Krasnale czas odberaja ale jakie zaprzestanie???!!! Ja codzien zatladalam od miesiaca z nadzieja ze znajde nowy wpis. Dzis znalazlam i mordka od razu sie usmiechnela. Po przeczytaniu usmiecha sie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńMarcikUk
Jeśli tak to już nigdy więcej takich przerw!!!! Twoje posty często dodawały otuchy i poprawiały humor, więc czas na rewanż!
UsuńI dziękuję za komentarz, one też mocno motywują :))
A no i cos pisalas o monotematycznosci. A o czym masz pisac jak nie o Krasnalach skoro pochlaniaja oni 90% twojego czasu? Jesli nawet na starcie zaczniesz od polityki to i tak na Krasnalch skonczysz. Pisz kochana pisz!!!!
UsuńDołączam się do porzedniczek:) wybij sobie z głowy zaprzestanie pisania, nawet jeśli monotematycznie to zawsze z humorem, zawsze z dystansem i zawsze trafnie, a swoja drogą gwarantuję jako matka już "odchowanych", że z czasem wróci czas i inne tematy :)
OdpowiedzUsuńSkoro gwarantujesz to nie ma co polemizować :))). Podciągam rękawy i do przodu!
Usuń