czwartek, 30 czerwca 2011

Zen

Dopadła mnie faza ZEN. W mojej nomenklaturze to nic innego jak etap zmęczenia, który powoduje „wszystko jest mi obojętne”. Po okresie wkurzenia, które narastało każdego dnia i mijało po jakiejś godzinie od przebudzenia, a następnie wracało wraz z pierwszym zdaniem wypowiedzianym przez kogokolwiek w moją stronę, pojawił się okres zupełnej bezmocy, podczas której byłam w stanie zasnąć wszędzie, o każdej porze i w każdej pozycji. Potem jeszcze krótki etap wiary w supermoce- „mogę wszystko, a sen jest dla mięczaków”, następnie równie krótko trwające przeświadczenie, że mam najgorzej na świecie, aż wreszcie nastała- FAZA ZEN.
W sumie całkiem mi w niej dobrze. Nie ma czasu na sen? Trudno, już tak bywało. W pracy zanim usiądę musze odgruzować tony papierów? Najwyżej porobię z nich samolociki. Zachciało mi się wrócić do roli studenta i teraz na słowo sesja znowu mnie mdli? Najwyżej kupię dyplom na allegro. Słowo beletrystyka zaczyna być pojęciem ze słownika wyrazów obcych? A na co to komu? Z przyjaciółmi kontaktuję się mailowo lub smsowo? Przynajmniej nie muszę się przebierać z dresu…
Faza ZEN wymaga treningów- nie można spać za dużo, ale też za mało (grozi powrotem do fazy wkurzenia), nie można mieć za wiele czasu dla siebie, ale i nie za mało (grozi powrotem do fazy przekonania, że wszystko, co najgorsze spotyka mnie), nie można również popaść w bezmyślne działanie, bo powrót do wiary w super moce gwarantowany. Jeśli trzymamy się zasad faza ZEN murowana. A ja mianuję się ZEN-mistrzem.

9 komentarzy:

  1. Zen gen! Też to zaliczam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka faza ZEN jest wszystkim czasem potrzebna, byle nie przerodziła się w permanentną Comfortably Numb ;-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. To się nazywa wypalenie, mam nadzieję, że nie takie prawdziwe, a tylko czasowy kryzys. Ten etap mam szczęśliwie za sobą. Oby trwale, a Tobie życzę uspokojenia życiowego. :* I stanowczo zabraniam tak traktować swój organizm! Tylko czy Ty kiedyś kogoś posłuchałaś?

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka piękna i młoda, a już ZEN? Ja proponuję, dla równowagi, jakieś wakacje.

    OdpowiedzUsuń
  5. A lekcje u mistrza pobierać możesz? Bo tej fazy jeszcze nie doświadczyłam, a przydałoby mi się. U mnie ostatnio coś za długo trwa etap wkurzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja proponuję zdrowy sen, wielkie ciastko, wyjazd w gory. Wrocisz do zywych!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś odpocznę na pewno, ale dziękuję za porady i komentarze:).
    Hazel: cóż to za pytanie na końcu komentarza?! Oczywiście, że posuchalam- płyty, radia...

    OdpowiedzUsuń
  8. mam Zena od kilku lat:)no ale po jakims czasie potrzebny jest "wspomagacz"(nie myl z dopalaczem)ale to już wtedy nie jest zabawne...

    Agata

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko nie zezuj na tym zenie;). a na poważnie to może jednak warto odpuścić?

    OdpowiedzUsuń