wtorek, 4 czerwca 2013

Czas wolny?



Tak więc są chwile, kiedy można przypomnieć sobie, jak wyglądało życie w erze przedkrasnalowej. Z tego też powodu postanowiłam wspomnieć o czymś nie związanym z dziećmi. Wyzwanie podjęte!
Co robi więc człowiek zwany matką? Idzie wreszcie do F-R-Z-J-E-R-A!!!!! Tych, których imienia w tym poście wymieniać nie można zostają spakowani do swojego pojazdu i sprzedani rodzicowi numer dwa (numeracja nie ma nic wspólnego z hierarchią ważności w rodzinie). Ten optymistycznie postanawia przeczekać z potomkami moją wizytę spacerując w okolicy, obyśmy potem Oni i ja w wersji nju wrócili pod rękę do domu. Rodzic numer dwa, zwany częściej Zaślubionym, został poinformowany o tym, ile taka wizyta trwa, ale pozostał niewzruszony. Podejrzewam, że założył, iż wizyta to wizyta. Ale nic bardziej mylnego!!!! To nie tylko mycie, farbowanie i obcinanie. To również rozmowa, układanie włosów, czytanie gazety (ile się może zmienić w szoł biznesie przez 10 tygodni!!!!!!!!!!), delektowanie się chwilą dla siebie pod suszarką i obserwowanie innych bez konieczności pchania czegokolwiek.
Zatem kiedy ja zasiadłam i zaczęłam rytuały wyboru koloru, decyzji podciąć 5 czy 50 cm, Zaślubiony zaczął rundkę spacerową, gdzie okno salonu fryzjerskiego było w połowie drogi. Ponieważ usiadłam tak, że w lustrze doskonale widziałam co się dzieje po zewnętrznej stronie obserwować mogłam ilość okrążeń pokonywanych przez wyżej rzeczonych. Pierwsze – wybieram gazetę, drugie – wybieram kolor, trzecie – kolor zostaje nakładany, czwarte – nakładany zostaje kolor na kolor (chcemy bowiem uzyskać refleksy), piąte – czekam aż farba wsiąknie, szóste (podejrzewam, że jest siódmym, ponieważ dłuższy czas spędziłam z głową w myjce) – włosy są suszone, siódme (lub ósme) – trwają przygotowania do podcięcia…i tu następuje pewna zmiana. W wózku widoczne stają się pewne ruchy, które z doświadczenia wiem, że wiążą się również z dość donośnym wyciem tych, których imienia wciąż wymieniać nie można. I tak okrążenie ósme (lub dziewiąte) jest już w konfiguracji- Zaślubiony pchający wózek i trzymający jednocześnie jednego z TYCH, co o nich właśnie NIE piszę w pozycji samolot. Okrążenie kolejne to ta sama konfiguracja, tyle że samolotem obciążona druga ręka (prowadzenie boeinga to jednak wyzwanie), po czym następne okrążenie to już klasyczne Zaślubiony i dwie ręce na wózku, a do tego sms: „Sytuacja opanowana”. Po trzech godzinach, po których  wychodzę szczęśliwa, odświeżona, naenergetyzowana jedno jest pewne – z całej nasze czwórki tak czuję się tylko ja. Cała jednak sytuacja pokazał mi, że:
- czas TYLKO dla siebie to jednak ważny element życia
- włosy po wyjściu od fryzjera układają się zdecydowanie lepiej niż po umyciu
- faceci nigdy nie zrozumieją co można robić TYLE czasu u fryzjera, nawet jak się mu to wyjaśni
- pisanie postów bez wspominania o Krasnalach to raczej rzecz niemożliwa.