wtorek, 26 lutego 2013

O przerwie i co podczas niej



No  i znowu przerwa zaliczona… ta chyba potrzebna była na ogarnięcie zmian. A ich coraz więcej i końca nie widać. Obwód pasa rośnie wraz z obwodem zmian. Podwójnie.
Czekam zatem cierpliwie na przełom, który przybędzie w dwóch postaciach. Chociaż już teraz owe postaci dają znać kto tu rządzi. Spanie? Nie ma problemu, ale tylko w wyznaczonych porach i bynajmniej nie jest to rytm dzień – noc. A jeśli następuję próba spania „po mojemu” – cios w pęcherz, cios w żebro, kręgosłup wbity prawie w materac i dziękuję za sen i posłusznie czekam na zezwolenie.
Chociaż i tak jest lepiej niż zapowiadano. Złote rady i przewidywania w temacie „ pod koniec już będziesz tylko leżeć”, „z bliźniakami to często ląduje się w szpitalu na obserwacji”, „ teraz to zobaczysz, czym są huśtawki hormonalne” zdały się na nic. Natomiast strzałem w samo serce okazały się:
1.        „ w ciąży rozkojarzenie sięga zenitu”
2.       „zobaczysz co to syndrom wicia gniazda”
3.       „ teraz często sikasz? Poczekaj na ciążę!”
4.       „ciesz się pierwszymi ruchami, bo potem to już nie jest tak pięknie”
Ad 1.
Moje rozkojarzenie wyszło z siebie i stanęło obok, bo samo nie wierzy w swoje rozmiary. Mylenie pinów, szukanie kluczyków, używanie podczas jednego prania proszku i płynu do prania, bo płyn wydawał się być zmiękczającym… norma. Przynajmniej mamy pranie NAPRAWDĘ wyprane, tak podwójnie… generalnie zapisuję wszystko co mam zrobić, tylko zapominam zerknąć do zapisków.
Ad 2.
Wicie gniazda? Jeśli pod tym kryje się codzienne pranie, potem prasowanie, układanie, liczenie, sprawdzanie, czyszczenie, składanie, rozkładanie i ponowne składanie, wkładanie do półek w określonej kolejności, przecieranie, przeglądanie, odkurzanie – to ja to mam. I nic nie poradzę. Nie można mi podnosić i się schylać? Może i nie można, ale trzeba. Albo rybka albo akwarium? Jja wybieram rybkę w akwarium.
Ad 3.
Nie no, jest super. Nerki na pewno mam oczyszczone do granic możliwości. I nie ma co narzekać, nocne spacery do łazienki to przecież marzenie. Zawsze można przy okazji sprawdzić godzinę, pogłaskać kota, przemyśleć sen… tylko jeszcze trzeba wstać. Ale kto by nie chciał obracać się w kółko, podpierać ściany, łóżka, kota, tylko po to, żeby wstać? Idylla.
Ad 4.
Ten, kto nazwał to ruchami był na pewno mężczyzną. Inaczej nie wytłumaczę jak można było ciosy karate nazwać ruchami. Jeden ruch nóżką i żebro prawie w gardle, wypięcie rączki i „dziękuję, Pani teraz sobie nie oddycha”. Chociaż, chyba lepiej tak, niż nic, bo wtedy wyobraźnia potrafi więcej niż karate.
Ale ogółem czas marzenie. Bo kto nie chciałby posiedzieć w domu, poczytać i czekać na najważniejszych gości w Twoim życiu? Ja tam chcę.