czwartek, 26 września 2013

Tadam!



Były wakacje i reset. Czas idealny, podczas którego ja odpoczęłam, bo robiłam 50% tego, co muszę robić na co dzień. Zaślubiony chyba mniej odpoczął, śmiem twierdzić, że były to jego najbardziej pracowite wczasy. Ale dzielnie parł do przodu, bez narzekania i nawet z uśmiechem. Było nawet spotkanie na szczycie bliźniaczym i jedno Wam powiem – dwa namioty na plaży, dwie pary rodziców i czwórka dzieci w tym samym wieku, a do tego dwa podwójne wózki robią wrażenie. Nawet Ci, którzy zwykle udawali, że się nie patrzą w tym wypadku zapominali, że mają patrzeć tak, żeby inni nie widzieli, że się patrzy.
Potem nastąpił powrót  i mały matczyny dramat. Nie w związku z powrotem do codzienności, ale dlatego, że Ludziki (po 7 na wadze Krasnale przemianowane zostały na Ludziki, bo plizzzz, kto widział 7 kilogramowego Krasnala??!!) postanowiły wcale nie spać, a ten czas spożytkować na płacz. Potem w ciągu dnia odbijało się niewyspanie, ale przecież nie warto spać, lepiej płakać. I z tego zmęczenia koło się nakręcało, a ja każdego dnia coraz bardziej przypominałam zombie. Zaślubiony też (bez wypominania). W rezultacie przez zmęczenie złapałam katar i poczęstowałam nim wszystkich innych domowników.  
Do tego opanowana została sztuka pełzania na plecach, więc można grać w grę „zgadnij, gdzie Ludź zajdzie”. Trzeba więc potem włączyć szybki proces decyzyjny i kalkulację, którego pierwszego sprowadzać na miejsce. Zwykle przeanalizować trzeba wszystkie możliwe zdarzenia typu – Ludziowi pod komodą może przyjść do głowy próba jej podniesienia (głowy nie komody), co może skutkować guzem, ale Ludziowi pod balkonem może zachcieć się zakosztować świeżego powietrza, a jak wiemy balkon to nie najbezpieczniejsze miejsce na zabawę, więc tym razem ten Ludzik wygrywa.
Więc gdyby ktoś pytał czemu, po co, jak i przez co to to jest krótki opis usprawiedliwiający przerwę.
A prawda jest też taka, że miał być koniec, ale mała wiadomość na książkotwarzy poruszyła trochę wenę i pomysł, na potrzeby tego wpisu, został zawieszony.
Zawieszony został też przez to, że Ludziki pospały. I ja.