poniedziałek, 25 marca 2013

O krasnalach i całej reszcie



Szczęście nastało. Krasnale pojawiły się w domu, a że czas początku to i jest kiedy siusiu zrobić.
A jak to było? Pochwalić bym się mogła, że nastały bóle, a ja w euforii na porodówkę pognałam. 
Ale nie. Mało brakowało, a Krasnale pod prysznicem by pierwsze światło zobaczyły. Tknięta intuicją obudziłam Zaślubionego z prośbą o podwiezienie do szpitala, a że noc ciemna była to i podróż bezkorkowa.
W szpitalu powitana przez zaspanych lekarzy tłumaczyłam wszem i wobec, że ja NIE NA PORÓD, a na sprawdzenie. Mina każdego z nich świadczyła, że nie ja pierwsza takie herezje przy regularnych skurczach poczyniałam. Po uświadomieniu mnie, że to już za chwilę, już za momencik nastał czas pytań towarzyszących – ostatnia wizyta u fryzjera – data, adres (czy nie widać po moich odrostach, że mogę nie pamiętać??!!), ostatnia wizyta u kosmetyczki (pojutrze, według planu, więc CZY JA NAPRAWDĘ RODZĘ??!!), styczność z osobami zarażonymi… (i tu ciąg liter, które razem nie mówią mi nic, więc CHYBA NIE!), potem skurcz i już sama se Pani odpowiedź. 
O reszcie opowiadać nie będę, bo część dla nieodpornych zbyt drastyczna być by mogła, część powoduję, że jak bóbr ryczę tknięta wspomnieniami, a o części zapomnieć bym już chciała, więc o opowieściach nie ma nawet mowy. A reszta…reszta w dwóch postaciach, przez które kończę ten wpis, bo czas pogapić się na nich. I tyle, bo co więcej można powiedzieć, kiedy w powietrzu unosi się TEN ZAPACH?         

piątek, 15 marca 2013

telefoniada



Nie wiem co jest z tymi telefonami. Będąc w stanie „odmiennym” (teraz ciężko nazwać go „błogosławionym”) nabrałam jeszcze większej niechęci do tego urządzenia. Moim ulubionym zajęciem jest wyłączenie głosu i nie zauważanie migającego ekranu. Ale kiedy go już włączę staram się nadrobić to, co mnie przez to wyłączenie ominęło. Co, swoją drogą, nie jest teraz takie proste, bo zaburzenie pory noc-dzień powoduje, że najłatwiej byłoby mi oddzwonić między 2 a 4 w nocy.
Więc nadchodzi moment, kiedy odpisuję, oddzwaniam, odczytuję i przeglądam. Potem z uczuciem spełnionego zadania (bo naprawdę chodzi o telefon, a nie osoby) stwierdzam, że może warto jednak „być na bieżąco”.  I dochodzi do sytuacji, która dziwi mnie najbardziej – zasypiam, budzi mnie znany dzwonek, odbieram zachrypniętym głosem i na pytanie „spałaś?” zawsze, ale to zawsze odpowiadam „nie, skąd!”. Kompletnie nie wiem dlaczego…co jest takiego złego w spaniu?! I wiem, że ten dziwaczny stan zaprzeczenia nie dotyczy tylko mnie. Może to przez promieniowanie, o jakim trąbią? Że niby telefon szkodzi, powoduje bezpłodność (serio?!, coś mocno obalam ten mit), rozpoczyna raka itp. 
Nie mam odpowiedzi na to pytanie, ale dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić…to pomyślę. A wcześniej wyciszę telefon.